Imię i nazwisko: Nadał sobie wiele imion. Mefistofeles. Principem Tenebrarum. Antichristus. Diabolus. Lucifer. Satan. Cecidit Angelus.
Dominus autem Hell. Daemon. Jego prawdziwe imię już dawno zaszło w niepamięć.
Wiek: Coś koło czterdziestki a pięćdziesiątki.
Grupa: Samotnicy.
Wygląd: Mefistofeles wyglądem się za bardzo nie wyróżnia. Ot, typowy człowiek. Średniego wzrostu i dość chudawy. Porusza się z gracją i lekkością. Jego głos jest piękny i melodyjny. Głowę ma pociągłą i kanciastą. Twarz z dużym czołem jest pokryta wieloma zmarszczkami. Ciemne, spokojne oczy są mroczne i tajemnicze, można też z nich wyczuć lekkie obłąkanie. Ma duży nos i usta, brodę ma zawsze wygoloną, że nie widać najmniejszego zarostu. Włosy ma gęste, ciemnobrązowe, zaczesane w tył. Ubrany jest cały czas w swój czarny garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. O ten komplet dba bardziej niż o oko w głowie.
Charakter: Pierwsze o czym warto wspomnieć jest to że Mefisto jest chory psychicznie. Uważa że jest szatanem. Oprócz tego jest spokojny i cierpliwy. Prawie nigdy nie wpada w gniew, chociaż czasem zdarzają mu się ataki nagłego gniewu. Czasem rozmawia sam ze sobą, lub z Bogiem. Nie odczuwa strachu, to uczucie zanikło w nim gdy uznał że jest diabłem. Lubi wykwintne dania, nienawidzi jeść śmieci. Nie lubi pić wody, woli wino. Jest bardzo bystry i inteligentny. Często mówi łaciną i zwykle mówi szyframi. Posługuje się też cytatami z pisma świętego.
Umiejętności:
-Doskonale zna łacinę.
-Doskonale zna pismo święte.
-Dobrze się skrada.
-Umie dość dobrze leczyć.
Broń:
-Kiścień ze średniowiecza.
-Miecz.
Ekwipunek:
-Pas wraz z pochwą na miecz.
-Butelka wina.
-Kilka paczek zapałek.
Historia:
Mefistofeles urodził się gdzieś w okolicach Atlanty. On sam nie pamięta normalnego życia, a nawet nie wie że takie miał. Gdy miał 12 lat z powodu pewnego zaburzenia psychicznego zaczął uważać że jest Diabłem. Był badany przez setki psychologów. W końcu został zesłany do Psychiatryka. Przesiedział tam około 20 lat. Wybuchła epidemia. Zombie atakowały, w końcu musiały dojść i tutaj. Wszyscy pracownicy dawno uciekli, pozostawiając chorych ludzi na pastwę zombie, które w końcu tu przybyły. Buahahaha. Bóg obiecał wam życie wieczne! Dotrzymał obietnicy! Hahahaha, nadeszło wasze zbawienie nędzni śmiertelnicy! Krzyczał te słowa gdy zombie zjadały inne chore osoby. On sam spokojnie, jakby nigdy nic wycofał się i wyszedł spokojnie tylnym wyjściem. Zabierając po drodze flaszeczkę wina z pokoju dyrektora placówki. Szwendał się tak dość długo. W zgliszczach muzeum znalazł sobie godną broń. Średniowieczny kiścień oraz miecz wraz z pasem i pochwą. Teraz nawet za bardzo nie próbuje przeżyć. Je tylko to co mu się nada do jedzenia, pije tylko to co będzie pyszne. Dlatego często chodzi głodny, ale on się tym nie przejmuje i podróżuje podziwiając "swoje" dzieło. Uważał że to on doprowadził do tego, że ludzka pyszność chciała poznać tajniki życia i śmierci. Pycha... To mój ulubiony grzech...